piątek, 15 czerwca 2012

Narodziny Simby i Nali.




W związku, Sarafiny i Skazy zaczęły się pierwsze problemy. Lwica zaszła w ciąże. 
Nie chciała, nic mówić ukochanemu. 
Zdradzony Skaza, nic nie podejrzewał, ale zauważył ciąże lwicy. 
Co prawda, wcześniej nie zauważał ciąży Sarabi, ale pamiętał jak ona wyglądała.
Dlatego poznał, że jego ukochana spodziewa się lwiątka bezproblemowo.   
Tylko, że jeszcze to ukrywał. Udawał, że nic nie wie. 
Czekał, aż Sarafina mu powie, a on wtedy by udawał zaskoczonego. 
Z jednej strony, było mu głupio, że jego kolejny związek przyniesie lwiątko. 
Najpierw z Sarabi, a teraz z Sarafiną. 
Minął miesiąc, a Sarafina nadal nie mówiła Skazie o swojej ciąży. 
- Nie jestem, ojcem lwiątka. - mruknął Skaza do Sarafiny. 
- Jesteś, ale nie mogę powiedzieć innym lwicom, że to ty. 
Biedny Skaza, o mało co się nie popłakał. Lew ostatnio płakał przy robieniu mu blizny. 
Pobiegł, na Lwią Ziemię. (Mieszkał z Sarafiną, na Rajskiej Ziemi mało osób wie.)
Tam ujrzał, coś niezwykłego. Okazało się, że Sarabi niedługo urodzi. 
Była w ciąży, jak Sarafina. 
Przerażony Skaza, spojrzał na nią i zaczął przysłuchiwać się jej brzucha. 
Jednak tylko, przez chwilę, bo Mufasa odpędził brata.
Kiedy obydwie, lwice zaczęły rodzić, na świat pierwszy przyszło żółte lwiątko. 
- Nazwę go, Simba, jest piękny.
- Pomysłowe imię. - odparł Rafiki. 
Biedna Sarafina, urodzić, musiała bez niczyjej pomocy. 
Żadne lwiątko, nie przychodziło na świat. Wszyscy się, zdziwili oprócz Rafikiego. 
- Ty dopiero, urodzisz jutro. 
- Jak to ty o tym wiesz?
- Widać, na oko jestem doświadczony łatwo zauważę. 
- Odprowadzisz mnie, Rafiki? Nie dam rady iść sama. 
Jednak pawian, nie miał czasu i kazał lwicy zająć się dopiero co narodzonym lewkiem. 
Zadowoleni Mufasa, i Sarabi musieli iść ustalić ceremonie. 
Niezadowolony Skaza wrócił na Rajską Ziemię. Nie lubił tam przebywać. 
Tylko, że mieszkał tam z Sarafiną, która była u nich królową. 
Tymczasem Sarafina, świetnie się czuła patrząc na małego Simbe. 
Następnego dnia urodziła, ale zerwała ze Skazą. 
Smutny lew, znowu nie miał kandydatki na żonę. 


5 komentarzy:

  1. Super notka, masz bardzo fajny blog. Dołączę do obserwatorów i czekam na kolejną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dalia wejdz na http://czasyodahadiegodonowychczasow.blogspot.com/
    i odbierz dyplom za konkurs

    OdpowiedzUsuń